24 grudnia 2011

Sad eyes.


Idą te cholerne święta. Mimo pewnych zawirowań, udało mi się wyżebrać wolny dzień w pracy. I tak oto siedzę właśnie w pociągu wiadomej relacji o wdzięcznej nazwie „Norwid” - bardzo ładny skład, świeci nowością. Nowe, idealnie wyprofilowane fotele, klimatyzacja, eleganckie półeczki na napoje, gniazdka 230V, roleta na oknie zamiast obciachowych firanek, dywanik – same luksusy. Oczywiście nie mam dostępu do internetu toteż w końcu mam trochę czasu (jakieś 10h), aby nadrobić zaległości filmowo-animowe. Na pierwszy rzut poszło stare, dobre Fairy Tail, ale nie będę się o tym rozpisywał. Następnie wybrałem film, który od dłuższego czasu miałem na dysku, ale nie było okazji i nastroju, aby go obejrzeć, a który Ktoś mi bardzo polecał (teraz wiem dlaczego). Idiota ze mnie w sumie, bo oglądanie tego typu filmu w pociągu to trochę strzał w kolano. Dobrze chociaż, że poza mną w przedziale siedzi tylko pewna polsko-francuska para, która bardziej zainteresowana jest czym innym, ale o tym za chwilę. Przechodząc płynnie do sedna sprawy – tytuł filmu to Sad Movie. Wiem, wydawać by się mogło, że dość banalny i ciężko uchronić się od skojarzenia ze słynną serią Scary Movie. Różnice są jednak znaczące. Sad Movie to film produkcji koreańskiej i bynajmniej nie jest głupawą parodią. Początkowo wprowadza nas w bardzo fajny, przyjazny klimat. Można się nawet trochę pośmiać z niektórych momentów i niekiedy odnosi się wrażenie, jakby oglądało się coś w stylu komedii romantycznej. Tymczasem mamy tu do czynienia z produkcją, która ukazuje nam kilka, pozornie niepowiązanych, historii młodych ludzi. Szczegółów nie będę zdradzał. Co jest ważne i co chciałem przekazać to to, że doszło do tego, że powstał pewien rażący kontrast podczas mojego uroczego seansu. Z jednej strony jestem ja – zalany łzami i zagryzający wargę, aby nie szlochać zbyt głośno, przy okazji zasłaniając twarz ręką, aby nie było widać tego potoku łez (tak, wiem – to takie niemęskie, whatever), z drugiej strony natomiast są właśnie oni, czyli wspomniane wyżej combo międzynarodowe, lecący bezpardonowo w ślimaka (skojarzenia z Francją całkiem nieprzypadkowe). Odgłos mlaskania połączonego z siorbaniem był przytłaczający, a w mojej głowie toczyła się istna bitwa tysiąclecia. Biły się moje myśli oraz emocje. Czy dać się pochłonąć tej wzruszającej historii czy też może zwracać baczniejszą uwagę na bezwstydnych kochanków? W pewnym momencie parsknąłem gromkim śmiechem bo mój mózg stwarzał mi w głowie obrazy typu: siedzą w czułej pozie, wysiorbując sobie łapczywie z ust owe ślimaki (w sumie nie wiem w jakiej formie je się te biedne stworzonka), a ja głupi płaczę wcale nie z powodu filmu, ale właśnie tej sceny. W pewnym momencie nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić, więc cały czerwony jak burak zanurzyłem się w czeluściach swojej bluzy (mmm... ładny ma zapach ten płyn do płukania – Happiness – w sam raz dla mnie), próbując ukryć swój, wykrzywiony dziwnym grymasem, ryj. Dojechaliśmy do Warszawy. Oczywiście, aby tradycji stało się za dość, przez skład musiało przewinąć się Trzech Króli – Pan Piwo-Piweczko, jakaś Kaleka ze świętymi obrazkami i Pani zbierająca śmieci. Ciekawe co będzie dalej.  

2 komentarze:

  1. Witaj,
    być może mnie nie pamiętasz, ale przybyłam tu od Oli Z. (L.Havoc) przeczytałam i... przypomniałam sobie za co lubię blogi. Lubię je za to, że czytasz notki i nagle stwierdzasz - to moje myśli!
    Wrócę tu jeszcze ;)

    PS
    nielotna@gmail.com

    PS2
    streszczone myśli po przeczytaniu notek:
    1) Gdańsk ma piękny dworzec.
    2) Jak jedziesz w pociagu (czym ty jechałeś Intercity?) to oglądaj na słuchawkach. I fakt lepiej jakieś gorsze filmy.
    3) Nie wiem co chcę z sobą robić - oddałeś to idealnie
    4)Zmień czcionkę!
    5)Też się zastanawiam co ludzie o mnie myślą
    6) Ciężko mnie lubić i nie umiem nawiązywać znajomości
    7)I inne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, pamiętam. ;)
    Nad czcionką ciągle się zastanawiam, ale wszystkie wydają się takie bez polotu. Oglądałem na słuchawkach!

    OdpowiedzUsuń