Idą te cholerne święta.
Mimo pewnych zawirowań, udało mi się wyżebrać wolny dzień w
pracy. I tak oto siedzę właśnie w pociągu wiadomej relacji o
wdzięcznej nazwie „Norwid” - bardzo ładny skład, świeci
nowością. Nowe, idealnie wyprofilowane fotele, klimatyzacja,
eleganckie półeczki na napoje, gniazdka 230V, roleta na oknie
zamiast obciachowych firanek, dywanik – same luksusy. Oczywiście
nie mam dostępu do internetu toteż w końcu mam trochę czasu
(jakieś 10h), aby nadrobić zaległości filmowo-animowe. Na
pierwszy rzut poszło stare, dobre Fairy Tail, ale nie będę się o
tym rozpisywał. Następnie wybrałem film, który od dłuższego
czasu miałem na dysku, ale nie było okazji i nastroju, aby go
obejrzeć, a który Ktoś mi bardzo polecał (teraz wiem dlaczego).
Idiota ze mnie w sumie, bo oglądanie tego typu filmu w pociągu to trochę
strzał w kolano. Dobrze chociaż, że poza mną w przedziale siedzi
tylko pewna polsko-francuska para, która bardziej zainteresowana
jest czym innym, ale o tym za chwilę. Przechodząc płynnie do sedna
sprawy – tytuł filmu to Sad Movie. Wiem, wydawać by się mogło,
że dość banalny i ciężko uchronić się od skojarzenia ze słynną
serią Scary Movie. Różnice są jednak znaczące. Sad Movie to film
produkcji koreańskiej i bynajmniej nie jest głupawą parodią.
Początkowo wprowadza nas w bardzo fajny, przyjazny klimat. Można
się nawet trochę pośmiać z niektórych momentów i niekiedy
odnosi się wrażenie, jakby oglądało się coś w stylu komedii
romantycznej. Tymczasem mamy tu do czynienia z produkcją, która
ukazuje nam kilka, pozornie niepowiązanych, historii młodych ludzi.
Szczegółów nie będę zdradzał. Co jest ważne i co chciałem
przekazać to to, że doszło do tego, że powstał pewien rażący
kontrast podczas mojego uroczego seansu. Z jednej strony jestem ja –
zalany łzami i zagryzający wargę, aby nie szlochać zbyt głośno,
przy okazji zasłaniając twarz ręką, aby nie było widać tego
potoku łez (tak, wiem – to takie niemęskie, whatever), z drugiej
strony natomiast są właśnie oni, czyli wspomniane wyżej combo
międzynarodowe, lecący bezpardonowo w ślimaka (skojarzenia z
Francją całkiem nieprzypadkowe). Odgłos mlaskania połączonego z
siorbaniem był przytłaczający, a w mojej głowie toczyła się
istna bitwa tysiąclecia. Biły się moje myśli oraz emocje. Czy dać
się pochłonąć tej wzruszającej historii czy też może zwracać
baczniejszą uwagę na bezwstydnych kochanków? W pewnym momencie
parsknąłem gromkim śmiechem bo mój mózg stwarzał mi w głowie
obrazy typu: siedzą w czułej pozie, wysiorbując sobie łapczywie z
ust owe ślimaki (w sumie nie wiem w jakiej formie je się te biedne
stworzonka), a ja głupi płaczę wcale nie z powodu filmu, ale
właśnie tej sceny. W pewnym momencie nie miałem pojęcia co ze
sobą zrobić, więc cały czerwony jak burak zanurzyłem się w
czeluściach swojej bluzy (mmm... ładny ma zapach ten płyn do
płukania – Happiness – w sam raz dla mnie), próbując ukryć
swój, wykrzywiony dziwnym grymasem, ryj. Dojechaliśmy do Warszawy.
Oczywiście, aby tradycji stało się za dość, przez skład musiało
przewinąć się Trzech Króli – Pan Piwo-Piweczko, jakaś Kaleka
ze świętymi obrazkami i Pani zbierająca śmieci. Ciekawe co będzie
dalej.
Witaj,
OdpowiedzUsuńbyć może mnie nie pamiętasz, ale przybyłam tu od Oli Z. (L.Havoc) przeczytałam i... przypomniałam sobie za co lubię blogi. Lubię je za to, że czytasz notki i nagle stwierdzasz - to moje myśli!
Wrócę tu jeszcze ;)
PS
nielotna@gmail.com
PS2
streszczone myśli po przeczytaniu notek:
1) Gdańsk ma piękny dworzec.
2) Jak jedziesz w pociagu (czym ty jechałeś Intercity?) to oglądaj na słuchawkach. I fakt lepiej jakieś gorsze filmy.
3) Nie wiem co chcę z sobą robić - oddałeś to idealnie
4)Zmień czcionkę!
5)Też się zastanawiam co ludzie o mnie myślą
6) Ciężko mnie lubić i nie umiem nawiązywać znajomości
7)I inne ;)
Pamiętam, pamiętam. ;)
OdpowiedzUsuńNad czcionką ciągle się zastanawiam, ale wszystkie wydają się takie bez polotu. Oglądałem na słuchawkach!