07 grudnia 2011

The Power of Love.

Co prawda nie lubię piosenek o miłości, zwłaszcza kiedy mnie nie dotyczą, ale tak fajnie oklejało się kartony w rytm The Power of Love w wykonaniu Frankie Goes To Hollywood...
Myślałem, że to będzie całkiem dodupny dzień, jednak muszę stwierdzić, że wcale nie było tak źle. Cieszę się, że znalazło się tych kilka osób, które potrafią docenić kogoś takiego jak ja. Chociaż może nie jest to wielkie osiągnięcie, ale małe sukcesy też potrafią sprawić przyjemność. Przynajmniej odwracają uwagę od tego całego chaosu, który się gdzieś tam kotłuje. Czasem też chciałbym tęsknić za czymś lub za kimś. Dobrze, że przynajmniej niczego nie żałuję. A może powinienem? 

Grafomania górą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz