29 maja 2012

Holy shine

Znowu miałem dłuższą przerwę w pisaniu, ale jeszcze na maj się załapałem! Generalnie to nie tak, że nie było o czym pisać, bo bywały momenty, w których myśli kotłowały się w głowie, same prosząc się o przelanie na... "wirtualny papier". Nie było tylko ochoty i siły.
Strasznie drażni mnie fakt, że spalam się tak szybko. Czasem przychodzi szansa na coś niesamowitego, przyjemnego, na coś co może sprawić, że człowiek staje się szczęśliwy - albo przynajmniej tak mu się wydaje - a ja szybko z niej rezygnuję, twierdząc, że tak naprawdę to nie tego potrzebuję. Chyba chodzi o to, że sam często nie potrafię dać sobie szansy, bo na drodze przed sobą widzę tylko przeszkody. Dobra, skończyła mi się wena do narzekania na swoją egzystencję.

Jakiś tydzień temu, jadąc do pracy moją "ulubioną" 23-ką, zobaczyłem coś niezwykłego. Nie wiem, czy wcześniej po prostu nie zwracałem uwagę na tych ludzi czy może jeździliśmy innym kursem, a może oni dopiero zaczęli jeździć mpk do pracy... W każdym razie chodzi o to, że codziennie rano widzę w tramwaju pewną parę - kobietę i mężczyznę. Niby nic niezwykłego, oboje gdzieś koło czterdziestki, wyglądają na typowych pracowników biurowych, ubrani schludnie i elegancko, ale nie sztywno - żadne ą i ę, ale... No właśnie, jest jeszcze to "ale". Zawsze wsiadają na tym samym przystanku, zawsze ze sobą rozmawiają, na nikogo nie patrzą, nikogo nie słuchają - oprócz siebie. I tak patrząc na nich, zobaczyłem, że bije od nich coś pięknego. Pomyślałem, że muszą być albo bardzo dobrymi przyjaciółmi albo łączy ich coś więcej. Kiedy rozmawiają, wygląda to tak, jakby mieli jakiś swój wielki sekret, którego i tak nikt nie byłby w stanie zrozumieć. Uśmiechają się do siebie i patrzą na siebie w tak specyficzny sposób, że aż człowiek czuje takie małe ukłucie zazdrości, ale mimo to nie czuje potrzeby odebrania im tego. Teraz codziennie zastanawiam się, jaka jest prawda. Może on ma żonę, a ona męża, ale w tych związkach nie ma tego, co jest między nimi? A może tylko jedno z nich jest w związku i balansuje na krawędzi zdrady? A może oboje są singlami, którym w życiu wcześniej nie wychodziło i dopiero teraz dostali swoją szansę, ale boją się poruszyć, aby tego nie zepsuć. Obserwowanie ludzi to fantastyczna rzecz. Zawsze lubiłem to robić. Nie żebym był jakimś zboczeńcem. Po prostu wolę patrzeć na wszystkich z takiej perspektywy, jakby mnie to nie dotyczyło. Chociaż czasem obraca się to przeciwko mnie. Nie wiem, kiedy przestać.