06 stycznia 2013

Farewell to the Fairground

Niedziela, zwłaszcza taka jak ta, jest chyba najmniej produktywnym dniem, jaki można sobie wyobrazić. Świadomość, że wszystko jest zamknięte i nie mogę wyjść do sklepu po coś, na co mam akurat teraz ochotę, sprawia, że mój żołądek nieustannie domaga się pożywienia. Nie mogę z tym nic zrobić, bo ile bym nie zjadł i tak wciąż jestem głodny. Oczywiście nie ma w tym nic złego, że dziś jest dzień wolny od pracy. Po prostu przez te lata przyzwyczailiśmy się, że zakupy można zrobić o każdej porze dnia i nocy. Gdy byłem dzieckiem nikomu nie przeszkadzało to, że w piątek po pracy idzie się do sklepu, robi zakupy na dwa dni, a weekend spędza z rodziną w innym miejscu niż galeria handlowa czy supermarket. 
Jak wszystko w tym świecie, także i takie zjawisko ma swoje konsekwencje. Dla mnie objawiają się mianowicie tym, że spędzam dzień oglądając masę rzeczy: od teledysków, klipów z gier, anime po seriale i filmy. Dziś padło na Ally McBeal - chyba wszystkim dobrze znany serial o prawnikach z Bostonu. Nie wiem co mnie naszło, ale miałem bardzo silną potrzebę obejrzeć ten serial jeszcze raz. Może to z nostalgii za "dawnymi czasami", a może dlatego, że gdy pierwszy raz widziałem Ally McBeal, byłem dzieckiem i nie rozumiałem prawdziwego sensu. Po trzech odcinkach zaczęło robić się niebezpiecznie. Wygląda na to, że Calista Flockhart w nieco przekolorowanej roli prawnika uwięziona w jeszcze bardziej przekolorowanym prawniczym świecie made in U.S.A., działa na mnie podobnie jak Grey's Anatomy. Wzbudza fałszywe nadzieje na lepsze życie, rozdrapuje łatwopalne marzenia o byciu Kimś, przekonuje, że gdybym dokonał innych życiowych wyborów, moje życie byłoby inne - zupełnie takie jak na filmie. Następuje całkowita negacja problemów głównych bohaterów, bo w zestawieniu korzyści i strat bilans wychodzi na plus. I wtedy człowiek zaczyna się zastanawiać jakby to było - żyć w takim świecie. Rozczarowanie przychodzi szybko, bo jeszcze zanim zaczną lecieć napisy końcowe (tak, w latach 90. jeszcze coś takiego istniało, podobnie jak opening z chwytliwą piosenką i napisem "Starring:"). Potem zaczynam się zastanawiać co ja muszę zrobić ze swoim życiem, żeby było chociaż trochę filmowe. Jako nastolatek nawet miałem takie... sam nie wiem - postanowienie? Fantazję? Marzenie? W każdym razie, chciałem żeby moje życie odmieniło się za sprawą wyjazdu do dużego miasta, gdzie mógłbym nawet ledwo wiązać koniec z końcem, pracować na trzy zmiany :w klubie nocnym za barem, rano w restauracji na zmywaku, a potem gdzieś jeszcze. W tym wyimaginowanym świecie chciałem mieć przyjaciół i ludzi, którym na mnie zależy. Oczywiście wszystko miałoby prowadzić do czegoś znacznie więcej - do lepszego życia, bo przecież w końcu z dna wybiłbym się na szczyt. Wszystko to jednak zdaje się być niemożliwym do spełnienia. Oczywiście, ktoś mógłby zauważyć, że część planu jest zrealizowana, chociaż ja tego tak nie postrzegam. 
Gdy skończyłem oglądać odcinek, zacząłem surfować po necie (brzmi to dziś dość archaicznie). Przejrzałem serwisy informacyjne w poszukiwaniu czegoś bardziej optymistycznego niż artykuł o korupcji, liczbie ofiar w katastrofie, zamachu, podwyżkach podatków. Nie muszę chyba dodawać, że wcale mi się nie udało. Znalazłem jednak notkę (na miano artykułu to coś nie zasługuje) o tym, jak The Sun zamieścił w gazecie artykuł o "Łodzi - wymierającym mieście" wraz ze zdjęciami "opustoszałych ulic, zamurowanych sklepów, pijaków i starców czekających w kolejce po chleb". Była jeszcze wzmianka o jakichś rikszarzach, ale nie jestem pewien, czy w Łodzi ktoś się czymś takim zajmuje. Riksza kojarzy mi się bardziej z Chinami albo Indiami. Puentą "artykułu" było coś o migracji Polaków na Wyspy jako przyczynie wymierania polskich miast. Pod notką znalazło się, jakże by inaczej, mnóstwo komentarzy będących częścią wojny między PiSiorami a Platformersami. Większość z nich to idiotyzmy, których nie warto nawet czytać, ale jednak trudno nadziwić się, że tacy ludzie żyją wokół nas. Mimo wszystko, udało mi się znaleźć jeden komentarz, który nieco podniósł mnie na duchu, chyba głównie dlatego, że wyraża jakieś moje odczucia, których staram się nie uzewnętrzniać, bo Polacy nie potrafią gadać o polityce i sprawach społecznych bez obrzucania się gównem. Zdziwiło mnie tylko to, że miał tak wiele negatywnych głosów. Pozwolę sobie go nawet zacytować:
Dwa do trzech milionów wyemigrowanych za chlebem, młodych, zdolnych, pracowitych i odważnych. Tam rodzą dzieci, które nie mają na imię Staś czy Jaś, a Ethan, albo Mike. Oni nie wrócą, niczego w tym kraju nie wybudują, nie kupią chleba, mąki butów, choinki, działki, domu, samochodu, mebli i miliona innych rzeczy. Nie zapłacą tutaj podatków. Ich dzieci nie pójdą do szkoły tu w Polsce. Ukończą zagraniczne uniwersytety i będą Anglikami, Irlandczykami, Niemcami, Norwegami z polskim pochodzeniem .... Tak kochani i nie da się tej prawdy niczym przykryć. Nie da się zmienić tego dokładaniem plusów, przez służbowych trolli do komentarzy protuskowych, a jak się przejrzy pierwszych kilka stron to takie właśnie figurują. Panowie, Gierek też w DTV pokazywał jak to jesteśmy siódmą potęgą świata. Żal mi Polski, żal mi tych Emigrantów skazanych przez rodzimych polityków na tułacze życie na obczyźnie. Żal tym bardziej, że ta ziemia mogła dać im to wszystko, czego szukają sprzątając cudze kąty. Bo to kraj miodem i mlekiem płynący, kraj piękny i bogaty, tylko z obrożą na szyi,obrożą założoną przez sprzedajne indywidua, które sprzedałyby Matkę, za parę Euro i stołek w Brukseli. Z kagańcem miliona darmozjadów za urzędniczymi biurkami, mordującymi i utrudniającymi każdą inicjatywę. Sądy na telefon, Nepotyzm, Kolesiostwo na każdym szczeblu, niewyobrażalna wprost Korupcja i zero odpowiedzialności za cokolwiek. To jest ta Polska, Polska PO Pisu PSL SLD i całej magdalenkowej hałastry. Miliony przepisów, danin, podatków,kar, formularzy,mandatów. Wszyscy Oni żerują na naszej pracy. Larwy pasione naszą krwawicą. Zadusić to jak wszę! Bo jak nie, to zajadą nas jak stare chabety, a jak nic już nie da się wycisnąć to zrobią nawóz. Marzę jednak, że kiedyś poniosą karę, a nasi rodacy, nasi bracia i siostry wrócą do kraju, nie dlatego , że będą zmuszeni, ale dlatego, że Polska to będzie ich ukochana Ojczyzna, która jest im dobrą Matką.
To mnie tylko pogrąża w odmęcie myśli, że nie mogę sobie od tak po prostu wyjechać z Polski i być jakimś "podczłowiekiem", który uciekł z własnego domu, żeby służyć innym. Z drugiej strony gnębi mnie też myśl, że w Polsce nie mam szans na dobre życie. I tak źle i tak niedobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz