16 lutego 2012

Punching in a dream.

Ostatnio targają mną mieszane uczucia. Od jakiejś chorej euforii po równie chory marazm. Na szczęście przydarzają się same fajne rzeczy. Tu wypad na piwo ze znajomymi (to akurat bardzo bolało mój portfel), a tu spotkanie z W., wódka z Kubą i Ewunią, całkiem fajne prezenty urodzinowe - chyba najlepsze jakie dostałem od lat... i jakoś się kręci. Nawet od dwóch dni mam motywację, aby się uczyć. Może tak łatwo nie odpuszczę tego japońskiego. Bezcenna jest ta chwila, gdy jadę z książką tramwajem i coś mamroczę po japońsku pod nosem, a ludzie zerkają mi przez ramię i dziwią się, cóż to za krzaki.  Matka miewa dziwne sny i się martwi. Jakoś też mnie to niepokoi. Mam jakieś dziwne przeczucie. Jak tak teraz sobie przypominam to dziś też miałem dziwny sen. Pojechałem gdzieś z rodziną, coś jak Paryż albo Rzym może... Tak, wiem, że to dwa zupełnie niepodobne do siebie miasta, ale w końcu to tylko sen. Kontynuując - pojechaliśmy tam i niby wszystko było dobrze, ale w pewnym momencie wypadły mi zęby - dwie jedynki. Były strasznie zepsute, czarne wręcz i kruche. Oczywiście wpadłem w panikę i rozpacz i histerię i wszystko inne w co można wpaść w takiej sytuacji. Finał był jednak taki, iż okazało się, że to mleczaki były. Yey happy end. Jakby tego było mało, od kilku dni chodzę jakiś rozdrażniony. Przeszkadza mi to zwłaszcza w pracy, gdzie ostatnio lubią mi dokuczać w żartach, a  mi brakuje dystansu do siebie i zaraz się wkurzam, co zwykle jest do mnie nie podobne. Zwłaszcza Paulina jest taki wrzodem na tyłku i doprowadza mnie do szału czasami. W dodatku na ostatnim piwie z Wiką, dowiedziałem się, że ponoć Kaśka się we mnie buja. Niby sam zauważyłem, że jest dla mnie wyjątkowo miła i w ogóle, ale zawsze tłumaczyłem to sobie tym, że po prostu lubimy się i to wszystko. Jednak zdaniem Wiki, wszyscy już zdążyli zauważyć, że to coś więcej z jej strony. Więc ostatnim ślepym głupcem zostałem ja. Nie wiem na ile to było na serio, bo Wika była po czwartym piwie i mogła puścić wodze fantazji. Mam cichą nadzieję, że to jednak nie jest prawdą, bo byłoby mi przykro z powodu Kaśki. Choćbym nie wiem jak bardzo ją lubił to i tak nic z tego nie będzie z wiadomych względów.
Niby tłusty czwartek dziś, ale jakoś mam wrażenie, że znowu schudłem. Ilekroć kupię sobie dopasowane do mojego dupska spodnie, tak średnio po dwóch tygodniach zaczynają mi spadać. Dziś nadrobię straty w wadze - 5 pączków już za mną.

PS Ostatnio, za sprawą Wiki, poznałem niejaką Anastazję - Ukrainkę, choć mocno zrusyfikowaną (w końcu z Kijowa) - mieliśmy chociaż o czym rozmawiać, dzięki mojej przygodzie z ukrainoznawstwem. Dodatkowo sprzedała nam powalający tekst - "zarzygalam sutkiem" albo "zarzygalam sutka" - coś w ten deseń. W każdym razie chodziło, że dobrze się bawiła czy też impreza była super. Ahh Słowianie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz